Na tarasie, pod palemką...

No to sexi  "pościelówa", konieczny dodatek do tego cudzołożenia i to  przez całe dwa dni  

Zanucę sobie chyba tylko, bo jestem na rancho i na Brata kompie przeglądam forum... a tu głosu nie ma, chyba nie podłączył głośników.
Przenosiliśmy Bratu spanko do naszej części budynku, bo w tamtej "starej" wysiadł piec...i zimno...
Przenieśliśmy, a Oni pojechali do miasta...
ech...
i teraz ptakom muszę sypać "po całym" i co drugi dzień przyjeżdżamy na dokarmianie...ptaków i kota...

Za to Pieseł ma nowy przychówek... toczka w toczkę taki jak on sam...
ten wabi się Audi...  

No widzę, że trzeba przewietrzyć, pajonki powymiatać, pościel przetrzepać...ekspres włączyć??
nie... teraz to już może tylko



w międzyczasie trochę się podziało ...
ale trzeba stopniować przyjemność, żeby nie zaszkodziła...
mamy na przykład nowego owocożercę... nową właściwie...


dziewczyny razem jadają... (przed komputerem )


i takie tam...
tymczasem...

Łomatkoicórko  
Niczym jakowaś zmora wylazła Fionka z wora!  
musi Halloween   za progiem  
Fajnie, że jesteś.
Lalka śliczna,   papug wielgi - czy jej w tej klatce nie jest za ciasno?
Mnie zwierzaków ubyło. Kicia poszła sobie, chyba jakiś samochód, albo pies ją dopadł. Smutno.
Piesa biedna,  została sama i w dodatku na ostrej diecie odchudzającej  
Ale w lipcu przybył inny mały "zwierz" - wnuczek.

ooo...rymy swojskie ... częstochowskie...  
jak w domu...

Myślisz, że ja o urodzie "dyniowej" to już tylko w okołohalloweenowym czasie mogę z wora wychynąć? (wychynać?)
 tfu... polska język, trudna język...
no tak... chyba dla udokumentowania muszę tu jaką swoją podobiznę aktualniejszą umieścić...

Klatka Figi... imię odziedziczyła po poprzedniczce...jest wielka, zwłaszcza jak ją trzeba po niej gonić, ma dużo zakamarów i się ukrywa sprytnie.
Jest małym dzikusem i strasznie jest niewychowana...
i lubi duże, kolorowe ptaki, to nic, że takie sztywne trochę...


i firany lubi, za żywą ozdobę robi...


w ogóle jest wariatką...

Współczuję utraty Kici, może jest tylko na gigancie?? albo ktoś ją przytulił?
Nasza koteczka poszła sobie na wakacjach w krzaczory, nie dostała tabletki i zaszła w tych krzaczorach za daleko...powiła kocięta, ale gdzieś w starej stodole u dalekiego sąsiada i nie udało nam się ich wytropić.
Teraz często przychodzi, więc chyba kocięta się rozlazły, albo zajął się nimi jakiś lis...nawet ich nie widzieliśmy.

No..ale rodzinnego przychówku gratuluję, Raczek czy Lwiątko?
ja już grożę Synowi, że jak żadnej dziewczyny nie oswoi to ja sama zrobię casting na synową, bo inaczej się wnucząt nie doczekam...

Kicia wybyła 3 września, raczej nie wróci. 

Misiek jest Rak - 6 lipiec. Trochę się naczekaliśmy na ten rodzinny przychówek.
Dziadek zakochany. Misiaczek rośnie zdrowo. Synowa przywozi go do mnie kiedy chce troszkę odpocząć.
Jeszcze ma nocki nie przespane, bo jedzenie jest najważniejsze 

Syn z synową parę lat się prowadzali. Masz dobry pomysł z tym castingiem. 

U nas mały koci przychówek, w piątek widziałam go po raz pierwszy, już jest sprytny, ale dzikus...
Pierwszy raz jadł mięsko i pił mleko z miski.
Mam nadzieję, że da się oswoić zanim na dobre spadnie śnieg.
a dziś tak dla urozmaicenia wnętrza kafejki...


nie no...spoko...
oswojona...

Mały kiciuś to synek Sarabi?

Łomatko!  co to jest za zwierz???

Gibuś... tak się chwilowo wabi kociamber koloru węgla, jest synalkiem, bądź córeńką Sarabi...
płeć niestwierdzona, bo ponieważ, że jeszcze nie jesteśmy na tyle sprytni, żeby toto złapać, a nie chcemy spłoszyć...
poczekamy...

a zwierz?? Tyrannosaurus rex ... taka sobie sympatyczna zwierzynka,
Luxus jak widać karmi ją z ręki, choć mówiłam, żeby nie...
ale nie, nie poleciała za nami, statyczna dosyć...i przyciężkawa...  

Stoi sobie przed bocznym wejściem Wydziału Nauk o Ziemi Uniwersytetu Śląskiego w Sosnowcu.

Mięska do wędzenia zapeklowane, zdaje się, że niebawem kafejka pod palemką zamieni się w przydrożną karczmę, dzika wprawdzie nie serwujemy w tym roku, bo kolega nie zapolował, ale inne mięsiwa owszem...  
Wigilia miała być u mnie, taka czterorodzinna ale zmiany zaszły i każdy robi wigilię u siebie, za to w pierwsze święto zjazd będzie u mnie, a w drugie u Teściów...
niedziela do leżenia i pieszczenia się z nowo nabytymi kaloriami...
nawet mi pasuje...
Sylwester zdaje się też  u mnie bo już takie głosy słyszałam od Potworów, nazapraszali sobie znajomych...

Kupiliśmy opłatek...masakra  
100 opłatków nawet...w hurtowni... 
mam nadzieję, że do wigilii wystarczy bo wzięcie jest niesamowite...

Poszłam poszukać biletów na "Gwiezdne Wojny", a znalazłam ciekawostkę...
znaczy... nie tylko u nas oszołomstwo...
Żądają modlitwy przed Gwiezdnymi Wojnami

Mam dość weekendu, na szczęście już z głowy...
to trzeci od września "wolny", w sensie, że niepracujący...
co oznacza, że od września było sprzątane w domu jedynie "po łebkach"
dziś nie czuję nóg, rąk, pęka mi kręgosłup i mam odciski na stopach od latania po schodach z milion razy co najmniej...
zrobiłam ze 30 km po domu z wchodzeniem na stołki, przysiadami, podskokami, prasowaniem świeżo pranych firan i szukaniem (nawet na klęczkach) rolety, która miała doczekać się nareszcie powieszenia... nie doczekała się mimo znalezienia, bo brakuje jej elementów...
Jutro zamawiam machera do rolet i niech reanimuje strupa...
Druga roletka w pokoju Lalki jest jadowicie zielona i obawiałam się, że będzie świeciła do wnętrza upiornym blaskiem... ale kupiłam podgumowaną na srebrno i jest nieprzepuszczalna...
Papudze się podoba...
Na szczęście po południu przyjechała koleżanka z rodziną i musiałam zwolnić obroty...
i od razu przypomniał mi się ten dowcip:
-Czemu Bóg wymyślił orgazm?
-Bo inaczej człowiek zapierd...łby się na śmierć...
I ja tak miałam dziś...goście, żeby się na śmierć nie zasprzątać...

Urocza para!